Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy

środa, 30 marca 2011

Radosne wspomnienia...

malarstwo rosyjskie www.liveinernet.ru

Z napisaniem tego postu nosiłam się od dawna . Taki post nosi chyba prawie każdy w sobie  albo by chciał , bo przecież nie każdy ma wspomnienia...takie dobre wspomnienia z dzieciństwa .
Nie każdy  wakacje spędzał na wsi tak jak ja .  O tym chcę dziś napisać.
Jak cofam się myślami wstecz to właśnie takie lata przychodzą mi na myśl - u dziadków na wsi .
Nie wspominam tak często wyjazdów z mamą i siostrą na wczasy z funduszu zakładowego nad morze  lub w góry . Ta wieś dziadków zapadła mi najbardziej w sercu .
Teraz , gdy wynajęliśmy dom na wsi , te myśli powracają...w tamtych czasach nie było techniki tak rozwiniętej ( i bardzo dobrze ! )  żeby można było te chwile utrwalać na zdjęciach . Zostały w myślach . Teraz mogę je trochę ożywić i posłać w świat przez internet .
Wklejam też dla was sielskie obrazki znalezione kiedyś na stronie www.liveinternet.ru


Dom moich dziadków był na kolonii w pewnej podlaskiej wsi . Koniec lat 70-tych , początek 80-tych pamiętam jako dobre lata dla rolników  . Na każdym podwórku drepczące kuru i gęsi . W oborach i na łąkach  po kilka krów , bo bez mleka nie można było żyć .  Każdy gospodarz miał konia , a co bogatszy traktor .
Dziadkowy dom był  wiekowy już wtedy . Ze starych , drewnianych bali osmalonych na czarno przywieziony , gdzieś z za wschodniej granicy .
W nim urodził się mój tato - rocznik 1936 i jego dwóch braci oraz siostra .


Tato jako młody chłopak wyjechał  do miasta i tam został do dziś :) .
Ale na wakacje , gdy miałam kilka lat , jeździliśmy  w jego rodzinne strony co weekend .
A na wsi..... oj , działo się...:)
Razem ze mną , w tym samym czasie przyjeżdżało moje cioteczne rodzeństwo z Warszawy . Wesoło było . :))
Byliśmy w różnym wieku . Grażynka , kuzynka ,  była najstarsza . Długo panną była . Prowadziła wtedy dom wraz z moją ciocią , a jej mamą . Babcia tylko nadzorowała . Kobiety  kręciły się po kuchni cały dzień . A my hajda na harce !
Bieganie boso po łąkach i próbowanie wszystkich roślinek . Skubaliśmy różne nasionka , ziarenka i testowaliśmy ,  które są najsmaczniejsze . Moczyliśmy nogi w pobliskiej małej rzeczce  nieraz wpadając do niej całym tyłkiem w ubraniu  !
Z ogródka podjadaliśmy zielone pomidory albo truskawki .


Mój cioteczny brat Adam , trochę starszy ode mnie , woził mnie po podwórku  w drewnianym wózku zrobionym przez jego tatę . Dama byłam w powozie!
 Ze stodoły , gdzie leżało wymłócone ziarno garściami wyjadaliśmy zboże . Takie się jadło rarytasy !
A były też inne ..np. rabarbar prosto z pod płotu urwany lub pajda ciemnego chleba zamoczona w wodzie i posypana cukrem..słodka pycha !

 
Jabłek na podwórku było mnóstwo. ,, Papierówka " uginała się aż do ziemi pod ciężarem owoców . Ciocia gotowała z nich kompot lub piekła ciasto . Mi najlepiej smakował słodki ,, Kosztel " .
Sznury suszonych plastrów jabłek wisiały na piecu , a Grażynka często wydłubywała z nich pestki ,  misternie nizała je na nitkę robiąc korale .
Korale zakładała Ania ( jej młodsza siostra ) w sobotni wieczór na wiejską zabawę . Jak ja jej zazdrościłam  tej zabawy ! . Podglądałam jak się stroi w krótkie jeansowe spódniczki .
Był też brat Zdzisiek . Nie wychodziło mu bardzo życie młodego chłopaka , wiecznie uwikłany w dziwne towarzystwo i kłopoty . Jako jedyny ze swego rodzeństwa urodził się ,,rudy i piegowaty " . W tamtych latach młodym ludziom np. z rudymi włosami  było ciężko , wciąż napotykali się z podśmiewaniem i wyzwiskami . Zdzisiek był przystojny , ale rudy i musiał sobie jakoś z tym radzić radzić . Nakładał na twarz mnóstwo kremu Nivea co wieczór w nadziei , że ukryje piegi .
Na wiejską ,,potupajkę sobotnią " nakładał wyprasowaną koszulę z postawionym kołnierzem i szałowe jeansy z poszerzanymi nogawkami  tzw .  ,,dzwony ". Gdy szedł  , zamiatał szerokimi nogawkami całe podwórko :) .
.Miał powodzenie u dziewczyn , co oczywiście nie podobało się miejscowym chłopakom .
,,Nie będzie nam Warszawiak dziewczyn ruszał " ! No i wracał Zdzisio nad ranem ze ,,śliwką " pod okiem , w podartej koszuli i brudnych ,,dzwonach ". Kurował się cały tydzień do następnej zabawy ..


Obiad - oczywiście królował rosół ze swojej kury , którą skubała ciocia . Ja patrzeć na to nie mogłam . Ale był to  normalny rytuał na wsi .
Rosół cudny , pachnący z wielkimi ,,okami " pływającymi . Kobiety jadły z makaronem  , a chłopy z ziemniakami . :)  I ja lubiłam z ziemniakiem :) i lubię do tej pory .
 Zawsze na środku stołu stała wielka micha ziemniaków . Kartofle młode , posypane koprem parowały pod nosem. Często były gotowane w inny sposób niż tradycyjnie . Oczywiście wszystko gotowało się na piecu , w którym ogień cały czas się palił .
Na dno garnka kładło się liście kapusty , potem ziemniaki i  zalewało wodą , dodawało sól i 2 łyżki  smalcu. Na koniec nakrywało liśćmi kapusty i gotowało na małym ogniu. Wraz ze świeżym  koprem  na stole wyglądały i smakowały pysznie .
.

Cudne to wspomnienia tych lat i aromatów . Zostają na zawsze w głowie . Nie trzeba było nam wtedy dużo . Nigdy się nie nudziliśmy . Nie było telewizora , radia , telefonu..a już od świtu byliśmy na podwórku i ganialiśmy koguta albo on nas po podwórku .
Podkradaliśmy gorące ziemniaki z parnika dla świń dziadkowi , łapaliśmy owady w pudełka po zapałkach ....mnóstwo było tych zabaw i codziennie inne . Zawsze czekałam wakacji i tych wyjazdów na wieś.

www.liveinternet.ru

Macie podobne wspomnienia.....napiszcie . Pozdrawiam i życzę Wam dużo słońca na przyszłe dni !
Powered By Blogger
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...